piątek, 3 lipca 2015

Rozdział II


Ann stała na środku pokoju, na wpół ubrana w piżamę i darła się okropnie.
  • JAK ON MÓGŁ?! JAK?! NIC MI NIE POWIEDZIAŁ! JESTEŚMY PARĄ OD 3 LAT A ON MI NIC NIE MÓWI?! JAK TO TERAZ WYGLĄDA?! ON JEST TAK JAKBY PROFESOREM A JA UCZENNICĄ! I JESZCZE TRANSMUTACJA, NA DODATEK U MCGONAGALL! PRZYSIĘGAM ZABIJĘ GO JAK GO DORWĘ! A TY Z CZEGO TAK SIĘ CIESZYSZ?!
Ann zwróciła się w kierunku Agnes  siedzącej na łóżku i czeszącej włosy.
  • Och z niczego to poprostu takie urocze kiedy stoisz tu sobie w spodniach od piżamy i w staniku, wygrażasz śmiercią swojemu ukochanemu drąc się przy okazji jakby ktoś obdzierał cię ze skóry.
  • Och tak hahaha bardzo zabawne. Nie wiesz gdzie jest reszta mojej piżamy?
  • Twoja piżama jest na podłodze w łazience czyli tam gdzie ją walnęłaś. Naprawdę proszę nie drzyj się tak bo ściągniesz Snape’a, a my już w piżamach jesteśmy.
  • No, no kto jak kto, ale ty to chyba chciałabyś, żeby akurat Snape cię w niej zobaczył , szczególnie w tej którą masz na sobie dziś.
  • Obiecałaś nie być złośliwa i …
  • Zamknijcie się obie - do pokoju z łoskotem wpadła Millicenta - Parkinson tu idzie.
Ledwo co zdążyła to wydusić drzwi otworzyły się ponownie i stanęła w nich Parkinson.
  • Przyszłam wam powiedzieć, że jak  Crowley nie skończy drzeć mordy to zaraz będziecie miały tu Snape’a na karku.
  • No co ty nie powiesz Pansy? Naprawdę, nie wpadłabym na to!
  • Och możesz być złośliwa ile chcesz Snowwood, ja tylko przyszłam was lojalnie ostrzec.
Parkinson wyszła trzaskając solidnie drzwiami.
  • Och jakież dramatyczne wyjście.
  • Cicho zamknijcie się, tam na górze jest ZA cicho, to zły znak pewnie Snape przybył.
  • Nie nie możliwe on prawie nigdy się tu nie fatyguje, chociaż... - Agnes spojrzała spojrzała na dziewczyny- Ann ubierz się do końca, Millie idź się kąpać o 22 gasimy światło, może tu nie przychodzić, ale lepiej dmuchać na zimne.
Rano na śniadaniu panowała grobowa atmosfera, dziewczyny siedziały w ciszy jak na pogrzebie. Ann z nad swojej owsianki mordowała wzrokiem Charlesa, Agnes po cichu zaklinała Severusa Snape’a żeby na nią spojrzał, natomiast Millie miała wlepione spojrzenie w bliżej niezidentyfikowanym kierunku. Panów jeszcze nie było i może to nawet lepiej bo tylko by sobie popsuli nastrój. Nagle Ann i Agnes równocześnie syknęły. To Millie kopnęła je w kostki.
  • Sanpe z Charliem tu idą, będą rozdawać plany ogarnijcie się bo tak się zamyśliłyście, że wam to umknęło.
  • Co tu robi Charles? Nie powinien jak piesek biegać wokół McGonagall i pomagać jej rozdawać plany?
  • Nie praktyki nauczycielskie ma u McGonagall, ale bycia opiekunem domu uczy się od Snape’a.
  • Ciekawe jaki będziemy mieć w tym roku plan? Jaki przedmiot wybieracie na dodatkowe lekcje?
  • Na co Millie?
  • No na dodatkowe lekcje?
  • Jakie dodatkowe lekcje o czym ty bredzisz?
  • Nie słuchałyście wczoraj na uczcie prawda?
  • No nie , ale mów mów.
  • To tak. Każde z nas ma już raczej jakieś plany na przyszłość. Więc mamy sobie wybrać taki przedmiot kierunkowy z którego raz w miesiącu w sobotę będziemy mieli zajęcia od rana do wieczora z przerwą na lunch.
  • Och no to chyba fajnie? Może się czegoś nauczymy? Na pewno powtórzymy do OWUTEM-ów.
  • Owszem panno Snowwood. W tym celu zostały stworzone.
Agnes podskoczyła przestraszona, tuż koło jej lewego ramienia stał profesor Snape.
  • P-pan  p-profesor  nie zauważyłam pana.
  • Tak panno Snowwood? Aż tak absorbowała panią rozmowa z przyjaciółmi, że nie zauważyła pani nauczyciela?
  • Tak bo Millicenta opowiadała o zajęcia dodatkowych.
  • Tak samo jak dyrektor wczoraj, czemu pani nie słuchała?
  • Bo byłam zajęta.
  • Czym?
  • Niczym w sumie.- Agnes spuściła głowę
  • Rozumiem nie chce pani mówić? Dobrze. Porozmawiamy dziś o 20 w moim gabinecie, z reszta i tak musimy ustalić jakie zajęcie dodatkowe pani wybierze. Oto twój plan. Proszę być bardziej dziś skupionym, szególnie na eliksirach.-Snape odszedł łopocząc szatą.
  • O co mu chodzi. Na jakich eliksirach?
  • Mamy zaraz eliksiry Ann, przynajmniej ja i Agnes. A ty co?
  • Dwie godziny wróżbiarstwa, pięknie zaczynam żałować że to wybrałam, mogłam pójść na eliksiry chociaż męczyć się trzy razy w tygodniu na podwójnych eliksirach… Nie to nie dla mnie.
  • No bardzo pocieszające jesteś Ann. Pomyśl? Co ja mu powiem? Czemu nie uważałam? Pomóż mi wymyślić jakieś dobre kłamstwo lepiej!
  • Powiedz poprostu prawdę.
  • Co ty gadasz Millie przecież  nie wejdę tam i nie powiem, że nie uważałam bo jestem zakochana!
  • No właśnie wejdziesz tam i to mu powiesz.
  • Czyś ty ogłupiała? Wyobrażasz sobie jego reakcję na taką rewelację?
  • No,ale ty nie powiesz mu naprawdę kto ci się podoba!
  • Rozwiń myśl Millie, zaczyna mi się to podobać.
  • No powiedz mu, że podoba ci się na przykład Zabini, a jesteś dziewczyną Dracona i masz taki wewnętrzny dylemat.
  • Nie spodziewałabym się po tobie takiego pomysłu Millicento Bulstrode ty zła osobo! Jest świetny.
  • Dziękuję za pochwałę Ann, a ty Agnes jak ci się on podoba? Zrobisz tak czy myśleć dalej?
  • Nie, dzięki Millie dość mi już pomogłaś, postaram się coś jeszcze wykombinować, a jak nie to użyję twojego pomysłu. Dobra idę na transmutację bo McGonagall będzie miała pretensje.
  • No leć ty nasz zakochany kwiatuszku! My zaraz dołączymy do ciebie!
Agnes wyszła szybkim krokiem z sali i po chwili znalazła się pod drzwiami sali transmutacji. Stała tam już spora grupa gryfonów. Ness siadła sobie pod ścianą i wyciągnęła książkę traktującą o zastosowaniu rogu dwórożca, w eliksirach. Czytała tak dłuższą chwilę, aż usłyszała szybkie kroki odbijające się od ścian. To szła McGonagall, wyraźnie zła. Otworzyła drzwi cały czas milcząc, nie odpowiedziała nikomu dzień dobry. Zatrzasnęła je za ostatnią osobą po czym stanęła za katedrą. Agnes usiadła w pierwszej ławce wraz z Draconem. W ławce po jej prawej siedział Potter z Weasleyem, natomiast po lewej Millie o dziwo z Longbottomem. Powoli odwróciła się do tyłu żeby szepnąć o tym Ann, ale ku jej zdziwieniu siedział tam sam Zabini. Ann stchórzyła, nie przyszła na lekcję ze swoim chłopakiem Charlesem Tallisem. Gdzie w zasadzie Tallis jest? Przecież powinien tu przyjść wraz z McGonagall.
  • Witam państwa na pierwszej lekcji transmutacji w tym roku. Na siódmym roku będziemy głównie zajmować się transmutacją ludzi, ale też powtórzeniem materiału z poprzednich lat. Z tego powodu też macie dwie godziny transmutacji dodatkowo. Pewnie zastanawiacie się gdzie jest Charles Tallis, otóż te pięć podstawowych lekcji macie tylko i wyłącznie ze mną przez cały rok, natomiast godziny na powtórzenie będziecie mieli z Tallisem, oczywiście ja również podczas nich będę. Wiem, że dla większości z was ślizgoni Charles Tallis jest starszym kolegą, ale w czasie zajęć macie do niego zwracać się panie profesorze. To tyle ze spraw organizacyjnych. Dziś będziemy zajmować się zaklęciem Prima Aetas. Czy ktoś z was wie jak ono działa? Tylko panna Granger? Naprawdę? A pani panno Snowwood? Nie wie pani? Czy poprostu nie chce się zgłosić?
  • Nie, pani profesor wiem.
  • To czemu się nie zgłosiłaś?
  • Ponieważ nie chcę w tym roku szkolnym dalej prowadzić tej niezdrowej rywalizacji z panną Granger. Nie muszę nikomu udowadniać, że jestem lepsza.
  • Panno Snowwood o czym pani mówi! Tu nie chodzi o rywalizację tylko o wiedzę, proszę podać sposób działania zaklęcia.
  • Zaklęcie Prima Aetas jest zaklęciem ściśle związanym z transmutacją ludzką. Dotyczy tylko powłoki zewnętrznej, ma ją odmłodzić o 10 lat. Wiec gdyby rzucić to zaklęcie na któreś z nas uczniów wygadalibyśmy na 7 lat. Zaklęcie trwa około godziny no i oczywiście istnieje przeciwzaklęcie.
  • Dobrze panno Snowwood 5 punktów dla Slytherinu, a jeżeli poda mi pani przeciw zaklęcie, które nie obowiązuje was w podstawie programowej zarobi pani 15 punktów dla swego domu.
  • Oczywiście pani profesor, brzmi ono Senis Aetas.
  • Dobrze panno Snowwood obiecane 15 punktów dla Slytherinu.
Resztę lekcji przesiedzieli przed lustrami i próbowali zmienić wygląd swojego partnera z ławki. Niestety nikomu z nich, nawet Granger się to nie udało.
Kolejne lekcje minęły Agnes dość szybko i w końcu nadeszła wyczekiwana podwójna lekcja eliksirów.


Przepraszam za jakość tekstu, pisany dwa lata temu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz