piątek, 24 lipca 2015

Rozdział V


Agnes Snowwood wbiegła radośnie do sypialni siódmego roku i rzuciła się na łóżko.
Przyjaciółki spojrzały na nią dziwnie, kiedy zaczęła nucić pod nosem jakąś radosną melodię, zupełnie niepasującą do jej nastroju z przed wizyty u opiekuna domu.
-Coś się stało Agnes?- Spytała zdezorientowana Ann -Przed chwilą byłaś na granicy głębokiej depresji, a teraz wpadasz tu w podskokach i śpiewasz sobie jak gdyby nigdy nic jakąś piosenkę… Czyżby Snape poprawił Ci humor?- Powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
- Po pierwsze: nie „jakaś piosenkę”, ale Unpredicteble Jęczących Wiedźm i: tak, Poprawił mi humor.
- Cóż takiego nieprzewidywalnego uczynił mistrz eliksirów, że zjawiasz się tu cała w skowronkach? – Spytała Millie.
- Nie dość, że uszło mi bez specjalnej kary za nieuważanie na uczcie to jeszcze będę miała indywidualne zajęcia ze Snape’m!
- CO?! SAMA ZE SNAPE’M?! TY?! TO JEST MASOCHIZM! TU NIE MA SIĘ Z
CZEGO CIESZYĆ KOBIETO! CAŁY DZIEŃ ZE SNAPE’M? BĘDZIESZ MIAŁA GO DOŚĆ PO TRZECH GODZINACH SAM NA SAM!
- Jejku…nie krzycz tak Ann, bo aż uszy puchną…mruknęła
Millie.
- Bardzo się cieszę twoim szczęściem, Agnes. Może Snape nie jest idealny, ale na pewno
wiele Cię nauczy i wyniesiesz z tego jakąś korzyść.
- Dziewczyny, nawet nie wiecie jak się cieszę! – Szepnęła podekscytowana Agnes.- To jest po prostu spełnienie marzeń! Nawet nie śmiałabym o coś takiego prosić, a tu proszę: spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Będę mogła go poznać. Dowiem się czy jestem zakochana w realnym człowieku, czy tylko w moim wyobrażeniu. Mam nadzieję, że polubi mnie, choć trochę. Raczej nie mam u niego szans jako kobieta, ale może będziemy mogli się chociaż przyjaźnić po ukończenie przeze mnie Hogwartu. Mnie naprawdę wystarczy tylko przyjaźń. Mam cichą nadzieję, że może przyjmie mnie na praktyki mistrzowskie po Hogwarcie, albo przynajmniej kogoś poleci. Wiem, że raczej nie jesteśmy sobie przeznaczeni. Po szkole zostanę pewnie żoną Dracona…Będziemy mieli dzieci i tak dalej… Jednym słowem urocza sielanka. Jeżeli jednak nie mogę mieć Severusa Snape’a, to jedyną rzeczą, którą chcę jest jego przyjaźń….
- Agnes… Ja… ja nie wiem, co mam powiedzieć. Z każdym dniem wydaje mi się, że  jesteś coraz bardziej zakochana. Na początku myślałyśmy z Ann, że Ci przejdzie, ale coraz głębiej w to wchodziłaś. Nie mogłaś spać, nie mogłaś jeść, na niczym nie mogłaś skupić uwagi… Teraz masz wahania nastrojów. Wpadłaś tu pełna radości, a teraz zachowujesz się antypatycznie, jakbyś była na skraju depresji. Cokolwiek to jest, co do niego czujesz, to Cię rujnuje, Agnes – ciągnęła Ann. – Tak nie może być… Wciąż się o ciebie martwię. W szóstej klasie specjalnie udawałaś omdlenie dwa razy, żeby zwrócić jego uwagę na siebie. Twoje zachowanie zakrawa o desperację, a ja…. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką Agnes ja się o ciebie martwię. Boję się o ciebie tak bardzo, że czasem chce mi się płakać. Wiem, że czasem robię Ci na złość, że dogryzam w związku ze Snape’m, ale ja po prostu staram się zniechęcić cię do niego, ale sama nie wiem jak… On Cię zniszczy, on niszczy kobiety w nim zakochane… Nie wiem czemu, ale tak jest tylko ty nie potrafisz tego dostrzec…
- O czym ty mówisz? Jakie kobiety? Z tego, co wiem, Snape nigdy nie był z nikim związany…
- Ja Ci tego nie mówiłam Agnes, ale kiedyś podsłuchałam moich rodziców, gdy rozmawiali o Snape’ie. O jego kobietach... Był związany z dwoma kobietami i obydwie nie żyją. Pierwsza zginęła w czasie pierwszej wojny… Została pojmana przez Armię Dumbledora, torturowana i zabita. Druga sama popełniła samobójstwo. Podobno nie mogła znieść jego sekretów i tego, że był taki nieczuły. Z nim jest coś nie tak. On ma jakiś sekret. Sekret, który niszczy wszystkie kobiety… Moja matka podejrzewa, że wpływ na to, jaki jest teraz, miała jakaś kobieta.. Musiał być w niej naprawdę zakochany, skoro miało to na niego, aż taki wpływ…
- Jak teraz się zastanowić, to moja matka też kiedyś mówiła coś podobnego – dodała Millie. –Jestem jednak pewna, że wymieniła imię tej kobiety, ale nie jestem w stanie go sobie teraz przypomnieć…
- Nigdy o niczym takim nie słyszałam, ale może powinnam podpytać matkę, co?
- Głupi pomysł, Agnes. Zacznie coś podejrzewać, ale na pewno możemy się jakoś dowiedzieć kim była ta dziewczyna… Musiał ją poznać w Hogwarcie, bo matka mówiła, że zmienił się w okolicach siódmego roku. Wystarczy tylko przejrzeć roczniki naszej szkoły. To będzie żmudna praca, ale może się udać…
- Masz rację Millie! Trzeba tylko przygotować jakiś plan… Agnes? Ty jesteś z nas najbardziej uporządkowana!
- Więc zrobimy tak! Zgodziła się Agnes władczym tonem – Wiemy tylko tyle, że owa kobieta była uczennicą, nie wiemy czy starszą od niego, czy młodszą. Musieli poznać się w Hogwarcie, co daje nam około 40 dziewcząt w każdym roczniku.
Będzie to trzynaście roczników, czyli około 390 osób.
Każda z nas zajmie się jednym domem, a czwarty dom, powiedzmy: Gryffindor, sprawiedliwie podzielimy pomiędzy nas trzy.
- Ok! – Krzyknęła Ann. – W najbliższy weekend zabieramy się do pracy! Bierzemy pergaminy, pióra ołówki i siedzimy w bibliotece do skutku! To niestety będzie ten łatwiejszy etap. Później trzeba ustalić, o którą uroczą kandydatkę chodzi…
- Nie mam pojęcia jak to zrobimy. A…a może nie powinnyśmy grzebać w przeszłości? To może się na nas zemścić… Nawet nie jestem do końca pewna, czy chcę wiedzieć w kim jest zakochany mój obiekt westchnień…
- Agnes, prosiłaś nas o pomoc w uwiedzeniu Snape’a tak? My nie mamy zamiaru tego robić, o ile nie dowiemy się, czym to może zagrozić naszej przyjaciółce. Zgadzasz się ze mną Ann?
- Jak najbardziej! Słuchaj, Agnes. Millie ma sto procent racji! Nie chcę żeby coś
Ci się stało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz